niedziela, 24 września 2017
Chelsea Wolfe - Hiss Spun
Przed dwoma laty swoim albumem porwała w błotnisty, baśniowy i niepokojący świat wykreowany na Abyss. Tematem przewodnim, czy też główną inspiracją do napisania wydanej w 2015 roku płyty są paraliże senne, których efektem jest totalna niemoc człowieka do podjęcia jakiegokolwiek ruchu w czasie snu lub po przebudzeniu. Dosłownie, ciało i świadomość doznają paraliżu. W swojej recenzji nazwałem Abyss jej najlepszą płytą. Doomowe, smoliste riffy przeplatane z jej sopranowym wokalem wciągały w emocjonalne opowieści i mroczne kreacje.
wtorek, 19 września 2017
Pearl Jam w kinach z nowym koncertowym dokumentem
Koncertowy materiał trafi na ekrany kin na całym świecie w tym i w Polsce. Pearl Jam – Let’s Play Two na ekranach kin będzie można zobaczyć 4 października w wybranych kinach sieci Multikino. Wcześniej jednak, czyli 29 września do sklepów trafi zapis koncertu audio zapisany na zwykłym kompakcie i winylu.
Materiał został zarejestrowany podczas dwóch zeszłorocznych występów na stadionie Wrigley Field, który jest miejscem rozgrywek klubu baseballowego Chicago Cubs. Muzycy zagrają utwory będące przekrojem twórczości od Ten do ostatniego Lightning Bolt. Po za tym w repertuarze znalazły się single Black Red Yellow, Crazy Mary, cover Beatelsów I Got a Feeling i napisane na cześć klubu All the Way. Stadion Cubsów nie jest przypadkowym miejscem. Klub, którego kibicem od zawsze jest pochodzący z przedmieść Chicago Vedder, po 108 latach przewał złą passę i wygrał World Series.
Autorem filmu jest fotograf Danny Clinch, który współpracował z zespołem przy
okazji wydanego 10 lat temu Immagine in Cornice. W moich zdjęciach i filmach uwielbiam wyszukiwać
relacje jakie zachodzą między zespołem, publicznością i miejscem, Wyznaje
Clinch. Kiedy wiesz, że głównymi
bohaterami twojego filmu będzie Pearl Jam, Chicago Cubs i stadionWrigley Field w tak historycznej chwili, wiesz
że będzie to coś wielkiego. Nasze przeczucia były słuszne by śledzić Game 7 of the World Series
kończącą 108 – letnią, złą passe dla Cubs. Nauczyłem się otwierać na nieoczkiwane
momenty i zawsze się opłaca, pod warunkiem, że jest się na to przygotowanym.
Poniżej tracklista Lets
Play Two:
1. Low
Light
2. Better
Man
3.
Elderly Woman Behind the Counter in a Small Town
4. Last
Exit
5. Lightning
Bolt
6. Black Red
Yellow
7. Black
8. Corduroy
9. Given to
Fly
10. Jeremy
11. Inside
Job
12. Go
13. Crazy
Mary
14. Release
15. Alive
16. All the
Way
17. I've Got a
Feeling
poniedziałek, 18 września 2017
Foo Foghters - Cocrete and Gold
Foo Fighters jest w tej chwili bardziej instytucją rockową niż zwykłym
zespołem. Nagrywają płyty, które uwielbiają fani, nagrali serial będący
muzyczną mapą Stanów Zjednoczonych. Po tym jak Grohl dokończył koncert ze złamaną
nogą, a na dalszą część trasy kazał zbudować sobie tron, na którym zasiadał
przed publiką, stali się istną machiną koncertową. Grohl ma w dupie baptystów
wyłączających mu prąd w trakcie koncertów, czy kontuzje fizyczne.
Czy ktoś
w ogóle pamięta, że Dave Grohl walił po garach w Nirvanie? Jak sam opowiada : Zabawna sprawa, ponieważ swego czasu spotykałem ludzi, którzy znali twórczość Foo Fighters, ale nie widzieli, że byłem w Nirvanie. Ale w tym samym czasie nasi najstarsi fani przyprowadzali na koncerty swoje dzieci. Pewnie myślisz, że rodzice mieli koszulki Nirvany, a dzieci Foo Fighters? Było dokładnie odwrotnie. Rodzice mieli t-shirty FF, a dzieciaki Nirvany. Pewnie dlatego, że Nirvana stała się już klasyką rocka. Foo Fighters jest w tej chwili chyba najbardziej rozpoznawalną grupą na świecie, głównie za sprawą Dave Grohla, który pojedynkuje się z Muppetem, troluje cover bandy FF dzwoniąc w odpowiedzi na ogłoszenie, zamieszczone w celu odnalezienia wokalisty. Po krótce świat rocka byłby nudny bez Grohla i spółki. Fakt, że bębniarz, będący gitarzystą i wokalistą najprężniej działającego zespołu jest motorem dla całego rockowego świata, a jednocześnie kołem ratunkowym. Jak to świadczy o dzisiejszej kondycji rocka?
Światło dzienne ujrzał kolejny album Foo Fighters. Zapowiadając go, Grohl opowiadał o skrzyżowaniu Motӧrhead z Sierżantem Pieprzem Beatelsów i odrobiną naleciałości Beach Boysów. A i owszem czuć wpływy twórczości angielskiego kwartetu zwłaszcza, że Grohl do nagrań zaprosił jednego z żyjących Beatelsów. Sunday Rain to ucieleśnienie brytyjskiego brzmienia. Doskonale spisał się w tym utworze Taylor Hawkins, który miejsca za bębnami ustąpił Paulowi McCartneyowi, zastępując Grohla przed mikrofonem. Beatelsowe są również harmonie wokalne jak w przypadku Make It Right, gdzie Justin Timberlake nagrał chórki, które wyprosił popijając z muzykami whyski. Sam kawałek bardziej przypomina połączenie Led Zeppelin z Queenowymi pejzażami wokalnymi. Paul McCartney i Timberlake to nie jedyni goście zaproszeni do współtworzenia Conreted and Gold. La Dee Da to ostry wokalny duet Grohla z Alisson Moshart. To jeden z lepszych kawałków jakie w ogóle grupa skomponowała. Muzyka z nowego krążka nawiązuje do uwielbianego przeze mnie Westing Light. La Dee Da jest jednym z tych mocniejszych, surowszych kawałków z siarczystym brzmieniem basów i gitar. Nawiązań do Westing Light jest więcej. Choćby Run, które przypomina w najbardziej głośnym i ostrym momencie White Limo. W teledysku do starszego z utworów gra nieodżałowany Lemmy, który jest kierowcą tytułowej limuzyny.
Fani, którzy oczekiwali zgodnie z zapowiedziami mocniejszego brzmienia, mogą się zawieść. Być może maksimum siarczystości jakie osiągnęło Foo Fighters w Run czy La Dee Da to granica jaką zespół już osiągnął. Run to genialny przykład tego jak melodia pięknie koresponduje z ostrzejszym brzmieniem.
Prawdą jest jednak, że na nowej płycie znajdują się jedne z lepszych utworów w dorobku FF. Jednym z przykładów jest The Sky Is Neighborhood, które jest razem z I Shouldnt Know i The Pretender na singlowym szczycie Foo Fighters. Nie od dziś wiadomo, że utwory FF były wyposażone w genialne refreny zwłaszcza w singlach, jednak w The Sky Is Neighborhood jest po prostu wszystko. Zakradające się zwrotki w towarzystwie miarowej perkusji i akcentach gitary, refren razem z chórkami wywołujący dreszcze. Jest to najlepszy power play od czasu Pretender.
Wybitne wydaje się być króciutkie T-Shirt otwierające album. Pierwsza pozycja to zaledwie półtorej minuty muzyki rozbudowanej i podniosłej. Trzeba przyznać, że kompozycje zawarte na nowym albumie zamknięte są klamrą podniosłych Queenowych kompozycji. Zamykające stawkę Concrete and Gold jest tą kropką nad i. Wolne, nieco mroczne, idealna na melancholijne jesienne wieczory kompozycja, której nigdy nie przypisałbym Foo Fighters. Queenowe chóry i pejzaże gitarowe, floydowe przestrzenie a i nawet błotniste, ciągnące się, siarczyste przestery.
Cała płyta jest o tyle wyjątkowa o ile nie jest. Chyba stanie się trendem to, że rockowe zespoły będą sięgać po popowych producentów. Czemu nie? Quenns of the Stone Age nagrali płytę z Ronsonem, którego Uptown Funk rozgrzewa słuchaczy rozgłośni radiowych i nie wyszło im to na złe. Tak sam Foo Fighters nagrali płytę, której producentem jest gość pracujący z Adel czy Sia’ą. Myślę, że jest to dobry trend, dzięki któremu te płyty brzmią fantastycznie. Tak, że z przyjemnością się słucha nawet tych przeciętnych utworów. To co jest przekleństwem legendarnego Nevermind na którym swoje piętno odcisnął Vig Butch, tak w przypadku Concrete and Gold czytelny podpis producenta jest tu plusem.
sobota, 16 września 2017
Mikrofony z sesji nagraniowej In Utero trafią na aukcję
Steve Albini, który odpowiadał za
zarejestrowanie materiału Nirvany w studiu, sprzedaje trzy mikrofony
wykorzystane w trakcie sesji nagraniowych do In Utero. Albini znany jest z
tego, że gardzi określeniem producent, zaś sam życzy sobie by nazywano go
inżynierem. W pewnym sensie ma race, bo Steve Albini to człowiek, który nagrywa
wszystko i wszystkich przez mikrofony dzięki czemu brzmienie płyt zespołów
nagrywanych w Electrical Audio zyskują przestrzeń w nagraniach którą słychać na
In Utero.
Mikrofony Stevego Albiniego wykorzystane przy nagraniu In Utero |
Sprzedawane mikrofony były wykorzystane do nagrania wokalu Cobaina oraz były jednym z elementów
zestawu mikrofonowego nagrywającego perkusję Grohla. Mikrofony zostaną sprzedane na aukcji za pośrednictwem Reverb, a sprzedaż ma rozpocząć się w okresie od 21 września do 30 września.
Mikrofony o których mowa to Electro-Voice PL20 i dwa vintage Lomo 19A9.
zestawu mikrofonowego nagrywającego perkusję Grohla. Mikrofony zostaną sprzedane na aukcji za pośrednictwem Reverb, a sprzedaż ma rozpocząć się w okresie od 21 września do 30 września.
Mikrofony o których mowa to Electro-Voice PL20 i dwa vintage Lomo 19A9.
R.E.M. wyda niepublikowane nagrania
Automatic for the People skończyło 25 lat. Z tej okazji jeden z najważniejszych albumów
lat 90 zostanie wznowiony. Na półki
sklepowe trafi również czteropłytowe wydawnictwo deluxe, na którym oprócz
znanej nam wersji albumu pojawi się zapis z jedynego z tamtego okresu koncertu zatytułowanego
Live: At The 40 Watt Club. Największą gratką dla fanów może być jednak
płyta zawierająca niepublikowane dotąd piosenki Stipe’a i spółki takie jak
zaginione Devil Rides Backwards czy
Mikes’ Song, które jest już dostępne
w sieci. Całości dopełni 60 stronicowa książeczka ze zdjęciami Antona
Corbjina i Melodie McDaniel i tekstem szkockiego dziennikarza muzycznego, Toma
Doyle'a. Automatic for the
People 25th Anniversary Deluxe Edition Reissue zapowiedziano na 10 listopada. Płyta jest o tyle wyjątkowa, że jest ostatnią, którą słuchał
Kurt Cobain przed swoją śmiercią.
Nagrania będą wydane w technologi Dolby Atoms. Jest to pierwsze użycie miksu w tej technologii wykorzystane w komercyjnych projektach. Technologia ta do tej pory miała zastosowanie w filmie.
Poniżej zwiastun z promujący wydawnictwo:
Rozpoczęły się zdjęcia do filmu o Freddim Mercury’m
Bohemian
Rapsody- tak zatytułowano film opowiadający historię Freddiego Mercury’ego i Queen.
W postać legendarnego wokalisty wcielił się Rami Malek znany m.in. z serialu
Mr. Robot. W sieci pojawiło się zdjęcie aktora ucharakteryzowanego na
Mercury’ego, które robi wrażenie. Jak widać, co do wyboru aktora nie ma
złudzeń. Pozostaje tylko czekać na datę premiery i sam film.
Zdjęcie z planu filmu |
W mediach w ostatnim czasie było wiele spekulacji o tym kto wcieli się w rolę muzyka. Jednym z kandydatów był Sacha Baron Cohen, jednak zrezygnował on z tej roli ze względu na różnice w koncepcji przedstawienia wokalisty Queen. Aktor chciał pokazać postać bez owijania w bawełnę i zawrzeć w filmie historie, które świadczyłyby o imprezowym trybie życia Freddiego. Jednym z przykładów, które podał znany z roli Borata aktor to impreza, w trakcie której chodziły karły z tackami z kokainą. Na taką wizję nie zgodzili się żyjący muzycy zespołu.
Pozostałych członków zespołu zagra Ben Hardy jako Roger Taylor,
Gwilym Lee wcieli się w Briana May’a, zaś Joe Mazzello wystąpi jako John
Deacon. Scenariusz napisał Anthony McCarten, który pracował pracował przy
filmie o Stephenie Hawking’u Teoria Wszystkiego. Producentami muzycznymi są Brian May oraz
perkusista Roger Taylor.
Znane są szczegóły nowej płyty Marylina Mansona!
Nowy krążek promuje opublikowany w ostatnim czasie utwór We Know Where You Fucking Live, do którego nakręcono teledysk. Album zapowiedziany był już w ubiegłym roku pod nazwą Say10, a jego premiera miała nastąpić w walentynki. Ostatecznie płyta nie ukazała się, zaś sam Manson pozostawił wszystkich zadających sobie pytanie ”gdzie płyta?” bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
A czym było spowodowane przesunięcie terminu ukazania się nowego wydawnictwa?
A czym było spowodowane przesunięcie terminu ukazania się nowego wydawnictwa?
Pierwotna koncepcja albumu i historia na nim zawarta, według muzyka była niekompletna. W efekcie napisano i dograno 3 utwory, które dopełniły pierwotną wersję albumu, który ukaże się pod nazwą Heaven Upisede Down. Gdyby płyta ukazała się w lutym, nie ukazałby się na niej takie utwory jak Revelation #12, Heaven Upside Down i Saturnalia.
Sądząc po We Know Where You Fucking Live, powraca stary dobry Manson, bez zbytniej rewolucji. Właściwie nie musiałby nagrywać tego kawałka bo świata nim nie zmienił, natomiast po Pale Emperior, który mi przypadł do gustu za sprawą połączenia bluesa z mrocznym brzmieniem, jest to miły powrót do korzeni. Wracają siarczyste gitary, niebezpieczne zakonnice, broń i śmierć-czyli Manson w całej okazałości. To nie jest to samo co na The Pale Emperor. Ludzie, którzy słyszeli nowe piosenki, twierdzili, że są jak ulubione momenty Antichrist Superstar i Mechanical Animals, ale z nowym, odmiennym podjeściem. - opowiada Manson.
O muzyku ostatnio było głośno w mediach nie tylko z powodu premiery singla, ale też mówiło się i pisało o spotkaniu Mansona z Justinem Biberem i słów jakie wypowiedział na temat młodego piosenkarza. W swojej wypowiedzi odniósł się także do wykorzystanego wizerunku na koszulkach, które Biber sprzedawał za niemal 200$. Manson zażądał od projektanta i Bibera oddania całego zysku ze sprzedaży co też bez zbytniego sprzeciwu uczynili. Jak sam Manson opowiada-Gdy pierwszy raz go spotkałem, miał na sobie ten T-shirt, gdzie na moim wizerunku widniało jego nazwisko i powiedział mi „Dzięki mnie znów się liczysz”. Mówienie mi czegoś takiego - to był błąd. To, z jaką arogancją to powiedział, świadczyło o tym, że był wielkim gównem. Jednocześnie, był przy tym naprawdę wylewnym kolesiem i co chwilę mnie szturchał ze śmiechem.
Heaven Upside Down Track List
3. "WE KNOW WHERE YOU FUCKING LIVE"
4. "SAY10"
5. "KILL4ME"
6. "Saturnalia"
7. "JE$U$ CRI$I$"
8. "Blood Honey"
9. "Heaven Upside Down"
10. "Threats of Romance"
Heaven Upside Down Track List
1. "Revelation #12"
2. "Tattooed In Reverse"3. "WE KNOW WHERE YOU FUCKING LIVE"
4. "SAY10"
5. "KILL4ME"
6. "Saturnalia"
7. "JE$U$ CRI$I$"
8. "Blood Honey"
9. "Heaven Upside Down"
10. "Threats of Romance"
poniedziałek, 11 września 2017
Brand New - Science Fiction | Płyty zachowawczo artystycznie nie są wcale takie złe
Kocham takie powroty jak Jesus and Mary Chain, gdzie dostaje to
czego oczekuję. Dobrej zabawy. Płyty zachowawczo artystycznie nie są wcale
takie złe. Są potrzebne dla zachowania równowagi przy dzisiejszych aranżacyjnych
rewolucjach. Cieszy mnie tak samo powrót New Brand. Ich piąty studyjny album
jest podobno pożegnaniem z przemysłem muzycznym. Jak to klasyka mówi: im starsi
tym lepsi i rzeczywiście, z każdym kolejnym albumem wydawać by się mogło że muzycy
trafiali w środek tarczy mojej wrażliwości. Aż w końcu, w 2009 roku, kiedy
wydali Daisy, przebili tę tarczę na
wylot. Odrzucając nieco estetykę emo hardcorową na rzecz akustyków
przestrojonych o pół tonu niżej, kłaniając się erze grunge i późnym latom ’90 ugruntowali
swoją pozycję w mojej prywatnej płytotece. Jeszcze większą sympatię wzbudziły
udostępnione demówki będące odrzutami z sesji do The Devil and God Are Raging Inside
Me. Takie
rarytasy częstokroć dzięki brudniejszemu brzmieniu i słyszalnej swobodzie dają
większą frajdę niż dopieszczone longplaye. Co prawda więcej znajdziemy tam U2
niż Nirvany, ale jedno drugiego nie
wyklucza i daje nieskrywane poczucie rozrywki.
Nowojorczycy
z Brand New zestarzeli się do 40, a wraz z nimi ich słuchacze. Nowy album
zespół jest bardzo zachowawczy i przemyślany. Z niczym nie przesadzili i
niczego nie dodali za mało. Można powiedzieć mocno wyważony. Sam wydźwięk jest
bardziej melancholijny, zaś w warstwie lirycznej skupiony na mądrościach
charakterystycznych dla czterdziestolatka, który w Could Never Be Heaven
nie chce zawieść swojej rodziny, a w In the Water ostrzega przed samym
sobą. Hide your daughters,’ the old men
say/You were young once before, you know how we get our way.
Science Fiction to kontynuacja mroku i wypluwania swoich bolączek
z charakterystyczną jedną nutą. Płyta ma swoje niespieszne tempo. Mniej tu
krzyków i agresywnych gitar za to więcej akustycznych mroczniejszych brzmień i
wokalów rodem wyjętych z Something In the Way, Nirvany.
Doskonałym przykładem jest 137, które brzmi jak Nirvanowsko- Pearl Jamowy stworek.
Fani mogą poczuć się trochę zawiedzeni, faktem że po 8 latach wychodzi coś co
bardziej się zakrada niż rzuca na słuchacza. Jest to typowa płyta spod znaku smutnych
harmonii, podskórnego rozgorączkowania i czerpania garściami z grunge’owych
power playów z lat ’90. Przykładem jest No
Control brzmiący jak mały klon Were
Is My Mind, Pixes. I w tym momencie fani mogą poczuć totalny wzwód albo
bardziej zawód. O tyle ile sam popieram przedłużanie gatunków i tworzenie
czegoś pewnego, o tyle tutaj to przedłużanie linii jest zbyt banalne.
Entuzjaści rockowego grania z początków niemieckiej VIVY, czasów kiedy MTV
emitowało muzykę, będą zachwyceni. Ja jestem, bo poza tą jedną wpadką, która aż
tak ostrtm sztyletem nie jest na szczególną uwagę zasługuje balladowe Waste, świeżo
brzmiące połączenie Oasis z genialną harmonią wokalną, której nie
powstydziłoby się Alice In Chains. Szczególnie na tle całej płyty wyróżnia się
Desert. Intymny, kameralny i popowy z radiowym potencjałem.
W dobie dzisiejszego dużo, dużo, dużo przy jednoczesnym najnowocześniej,
Science Fiction jest tego
zaprzeczeniem. Paradoksalnie bywa tak, że czasami muzyka na pozór rewolucyjna,
nowoczesna, odkrywcza wypada słabiej od tej, która czerpie garściami z tradycji
różnych epok muzycznych bez zbytniego kombinowania. Jedno i drugie wymaga
sporych umiejętności, tak by nie przesadzić. Trzeba umiaru, żeby zaserwować coś
dobrego, opartego na czymś co powstało i było równie świeże. To samo tyczy się
rewolucyjnych, muzycznych akrobacji. Poszukiwania nowej muzyki to coś
wspaniałego i szczerze brakuje rewolucyjnych lat 60,70 i 80 może i nawet tych
90, kiedy to tworzyły się podwaliny tego co dziś słyszymy, często świetnego, ale przeważnie nudnego. Niektórym osłuchanym już nawet nie chce się
słuchać nowości i poszukiwać. Pozostają w przeszłości odkopując perełki
unikając jak ogień współczesną wodnistą papkę. New Brand udowadnia, że można pożegnać się z przytupem, mocno i solidnie. Taki jest ten album, przemyślany, zaplanowany. Dobrze jest posłuchać czegoś, co brzmi jak sentymentalne piosenki z czasów młodości nagrane na kasetę. Może Brand New nie tworzy rewolucji i wykorzystuje pewne chwyty, to na pewno dobrze się tego słucha, choć koncertowo ten materiał może się nie sprawdzić zwłaszcza dla ortodoksyjnych fanów wcześniejszych dokonań grupy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)