środa, 27 maja 2015

Bilet na orbitę

Słuchając Evvolves teleportuje się na orbitę ziemską, gdzie wszechświat wydaje się być jeszcze większy a odległe błyskające punkciki na tle czarnej otchłani wydają się jaśniejsze i większe. Jeszcze gdyby w próżni rozchodził się dźwięk, to muzyka z Hang byłaby prawdopodobnie dźwiękami obracających się planet, dźwiękami dochodzącymi z Ziemi i spadających gwiazd.
Na Hang uderzy w nas typowa dla shoegaze’owych zespołów, ściana dźwięku, szumu, hałasu w postaci brudnej gitary, która wita nas już w pierwszym kawałku Emma. Nie jest to jednak neandertalski hałas, typu odkręćmy na full wzmacniacze i grajmy jak najgłośniej, tylko przyjemny hałas, z złapaną melodią wypychającą nas w refleksje.            
Na płycie doskonale słychać przestrzeń, dzięki czemu ma się wrażenie, że muzyka jest wielowymiarowa i zaczyna żyć. Spod ściany gitar wynurza się ściszony, damski, delikatny, trochę psychodeliczny wokal o podobnej estetyce jaką możemy usłyszeć w Warpaint, jednak w Gustav śpiew jest nieco ostrzejszy i oblany w ledwo słyszalną chrypkę kojarzącą się z wokalem Kasi Nosowskiej z czasów Fire!        
Vegetable Qesadilla to ballada w śród pozostałych utworów. Spowalnia krążenie dźwiękami czyściutkiej trochę psychodelicznej gitary oraz ledwo słyszalnym dziewczęcym głosem wokalistki.
Na Hang znajdziemy utwory zawieszone pomiędzy Sonic Youth, wspomnianym Warpaint, a My Bloody Valentine czy solową twórczością Gerarda Waya. 
Można rzec chciałoby się więcej, bo utworów jest tylko siedem, jednak jest to duży pozytywny wkład w polską muzykę,    w której mało takich brzmień wychodzi do szerszej świadomości słuchaczy. 

      




Gdzie posłuchać?                                                                                                                                                                                                                                       
http://evvolves.bandcamp.com/                                                                  Kabu Bayn     

20 000 dzień życia aktem autoironii


Czego boi się Nick Cave? Kim jest według niego Bóg i co jest najważniejsze w pisaniu piosenek? Jak wyglądała jego pierwsza przygoda z laseczkami?  Odpowiedzi znajdziemy w zapisie 20 tysięcznego dnia życia na Ziemi artysty? 
            
20 000 day’s  on Earth wyjątkowo mnie zaskoczył. Spodziewałem się nadmuchanego, owianego kultem, intymnego, mroczno - lirycznego portretu artysty. Filmu, który podkreślałby jego osiągnięcia, uczyniłby go jeszcze większą ikoną niż jest. Byłem pewny wręcz, że jak to w większości przypadków filmów o samym sobie będą gloryfikujące bohatera, wypowiedzi członków The Bad Seed’s, rodziny, przyjaciół i członków przemysłu muzycznego. I rzeczywiście, tak jest z tą różnicą, że wokalista żartuje sam z siebie i brak tu opisywania Cave’a przez osoby trzecie. Film jest ironizującą wypowiedzią Nick’a na swój temat, a jego postać balansuje pomiędzy narcyzmem, w który każda gwiazda z czasem obrasta, a refleksją na temat siebie samego.                                          

Pojawiające się tajemnicze archiwum, gdzie trzymane są wszystkie archiwalne nagrania i niepotrzebne graty muzyka, nad którymi piecze sprawują wpatrzeni w niego archiwiści jest przykładem, że artysta żartuje sam z siebie, swojego narcyzmu, który nie raz wychodził.  Postacie prowadzące zabawne dialogi z Nickiem w trakcie jazdy samochodem, są refleksjami dotyczącymi sławy i tego czy nie staje się karykaturą samego siebie.

W trakcie trwania filmu natykamy się na niecodzienne sceny, gdzie widzimy Nikosia jako spokojnego ojca, spędzającego wieczór ze swoimi dziećmi. Stajemy się świadkami prób z zespołem, przeplatane urywkami koncertów.
            
20 000 dzień na Ziemi pokazuje, że mimo swojej pozycji i kultowości Nick Cave zachowuje zdrowy dystans do siebie, czego wielu dzisiejszym gwiazdom brakuje, a samego Cave’a czyni niezwykłym artystą.

Dla fanów Nicka jest to pozycja obowiązkowa ze względu na to, iż widzimy go w filmie jako ciepłego, zabawnego człowieka, a nie posępnego, mroczno – lirycznego artystę o kultowym statucie.

Kabu Bayn