czwartek, 29 września 2016

Kim Gordon funduje czarny mat – Murdered Out


Kim Gordon udostępniła swój nowy singiel. Znana szerzej z roli basistki w legendarnym Sonic Youth nagrała piosenkę pod własnym szyldem. Czy jest to zwiastun długogrającego wydawnictwa?

Murdered Out jest niespodzianką dla fanów i chyba dla samej autorki. Utwór powstał w wyniku współpracy producenta  Justina Raisena i Gordon. W nagraniu wzięła udział Stella Mozgawa(Warpaint), odpowiedzialna za nagranie perkusji.

Singiel artystki swój kształt zawdzięcza w dużej mierze producentowi, który posklejał w całość postrzępiony wokal Gordon, powstały w wyniku niewykorzystanych fragmentów sesji nagraniowych dla innego artysty, któremu Raisen i była członkini Sonic Youth pomagali. Całość brzmi dość interesująco i nowocześnie. Przybrudzone gitary świetnie zgrywają się z industrialnym beatem jaki funduje nam Stella, do tego ten wariacki wokal Kim Gordon  wciąga nas w brudne matowe zakamarki muzyki odrywając od połyskujących i cyfrowych brzmień.

Jak podaje sama artystka główną inspiracją do stworzenia tego utworu były samochody pomalowane na czarny, matowy lakier. Interpretacja przez Gordon trendu nazwanego właśnie Murdered Out odwołuje się do odrzucenia połysku – jako symbolu sukcesu, które wpełza do kultury w różnych dziedzinach dając nowy początek.

Czy świeży singiel Kim Gordon jest zapowiedzią czegoś większego? Mam szczere nadzieje, że tak, bo Murdered Out ma bardzo wyrazisty charakter. 

środa, 28 września 2016

Hołd dla delta blues - Jack White Acoustic Recordings 1998 - 2016




Jeśli ktoś oglądał film It Might Get Loud, na pewno pamięta scenę, kiedy Jack White z kawałka deski, butelki, druta i starej przystawki tworzy instrument. Udowadnia w ten sposób, że potrafi zagrać na byle czym, jednak ta scena jest też manifestem upodobań White’a do surowego i autentycznego brzmienia.
Jack White ze stuletnim Gibsonem L - 1

Jeśli ktoś oczekuje banalnego „The Best Of” z akustycznymi wersjami największych hitów Stripsów, Raconteursów, czy po prostu samego White’a, może spokojnie przestać się podniecać.

Jack White to artysta kompletny. Nie ogląda się na trendy nadając odpowiedni kurs dzisiejszej muzyce. Tradycje muzyczne Ameryki oprawia we własną ramkę wyrabiając sobie, swoje surowe i naturalne brzmienie.
O tym jaką wagę przywiązuje do bluesa możemy przekonać się słuchając najnowszego wydawnictwa muzyka. Acoustic Recodrings 1998 – 2016 to dwupłytowa kompilacja utworów ze wszystkich okresów twórczości artysty. Ułożona chronologicznie tracklista stanowi nieoczywiste podsumowanie kariery muzyka. Jeśli ktoś oczekuje banalnego „The Best Of” z akustycznymi wersjami największych hitów Stripsów, Raconteursów, czy po prostu samego White’a, może spokojnie przestać się podniecać. Owszem, usłyszymy piosenki ze wszystkich wcieleń muzyka, jednak jest to spójny zbiór będący ukłonem w stronę delta blues. Warto wspomnieć też o okładce płyty prezentującej muzyka wraz z Gibsonem L-1
(ponad stuletnim instrumencie) spopularyzowanym przez Roberta Johnsona – legendarnego gitarzystę delta blues. (Dodam od siebie, że życie Johnsona owiane jest intrygującymi legendami. Jedną z nich jest opowieść o zawiązaniu paktu z diabłem, aby zostać muzykiem.)

Wśród 26 kompozycji znalazło się miejsce na premierowe City Lights.  Utwór pochodzi z sesji nagraniowej Get Behind Me Satan. Niepublikowany wcześniej kawałek The White Stripes ma w sobie jakąś uroczą magię, za sprawą prostej i dość monotonnej struktury bardzo przyjemnie się go słucha. Do tego śpiew White’a wciąga w historię. 

Just One Drink, lekko przearanżowane brzmi bardziej surowo a przy tym lepiej niż na Lazaretto.

Pozostałe utwory nie są już nowościami. W przypadku Apple Blossom, I’m Bound To Pack It Up zastosowany został remix, przez który na pierwszym planie umiejscowiona jest gitara akustyczna i wokal.
Kilka piosenek doczekało się nieco innej aranżacji i miksu. Love is the Truth napisane na potrzeby reklamy Coca Coli wzbogacone zostało o pianino. Just One Drink, lekko przearanżowane brzmi bardziej surowo a przy tym lepiej niż na Lazaretto. Z repertuaru Raconteurs zaserwowano bluegrasową wersję Top Yourself i wzbogacone o damski wokal Carolina Drama ze zmienionym miksem.

Czyżby łzy świadczyły o tęsknocie za The White Stripes?

Jednym z głównych plusów tej kompilacji jest fakt, że utwory ze strony B, wydanych kiedyś singli White’a czy Raconterus pojawiły się na Acoustic Recordings 1998 – 2016 stajac się łatwiej dostępnymi, a dla niektórych nowoodkrytymi piosenkami. 

Poniżej polecam posłuchać emocjonalnego występu White'a w programie Jimmiego Fallona. Czyżby łzy świadczyły o tęsknocie za The White Stripes?


sobota, 17 września 2016

Nick Cave & The Bad Seeds - Skeleton Tree




Skeleton Tree bronić nie trzeba. Opisywanie kontekstu i okoliczności powstania najnowszego dzieła Nicka Cave and The Bad Seeds jest zbędne. Za sprawą niedopowiedzeń wywołanych niemocą twórczą artysty, intryguje i zastanawia

„W trakcie zaawansowanych prac nad Skeleton Tree, świat odbiegła informacja o śmierci piętnastoletniego syna Nicka Cave’a.”

W trakcie zaawansowanych prac nad Skeleton Tree, świat odbiegła informacja o śmierci piętnastoletniego syna Nicka Cave’a. Od tamtego czasu, ani razu nie wystąpił publicznie, aż do wyemitowanego jednorazowo w kinach, filmu One More Time with Feeling. Obraz przedstawia proces rejestrowania materiału na płytę.  Ponadto, jest też komentarzem tego co spotkało artystę. Odpowiada na pytanie, jak żyć z traumą wywołaną utratą bliskiej osoby. Film jest rodzajem listu do słuchaczy i jedyną formą  „promocji” mającą zastąpić koncerty, wywiady czy oświadczenia.




„Dająca się wyczuć w głosie muzyka, bezradność i próba pogodzenia się z losem zlewa się z drone’owymi grzmotami nastrajając i przygotowując na charakter pozostałych utworów.”

Najnowsze wydawnictwo Nicka Cave i zespołu The Bad Seeds otwiera singlowe Jesus Alone, z tekstem ledwo wyśpiewanym, czy momentami po prostu wyrecytowanym. Dająca się wyczuć w głosie muzyka, bezradność i próba pogodzenia z losem zlewa się z dronowymi grzmotami   w nie tyle co mroczny, a smutny twór .   W podobnym tonie jest Magneto. Ambientowe plamy dronów przeplatają się z wprowadzającym w trans wibrafonem, a do tego co kilka taktów pobudza nas gitara akustyczna.
Anthrocene jest kontynuacją tego co usłyszymy w Magneto jednak, tutaj dopadają swingujące uderzenia bębnów, nadające nieco jazzowego charakteru.

„Melorecytacja Cave’a jest genialnym posunięciem. Może to efekt rezygnacji z jakiejkolwiek ekspresji i niemocy twórczej jaka dopadła artystę podczas tworzenia płyty.”


Pozostałe utwory wyzbywają się chropowatego brzmienia na rzecz melodyjności wyjętego rodem z lat ’80 czego przykładem jest Rings of Saturn. Wykorzystany Wurlitzer nadaje całego balladowego charakteru i choć utwór wydaje się być lekki, to ładunek jaki niesie ze sobą jest olbrzymi. Melorecytacja Cave’a jest genialnym posunięciem. Może to być efektem rezygnacji z jakiejkolwiek ekspresji i niemocy twórczej jaka dopadła artystę podczas tworzenia tej płyty.
Girl in Amber daje niesamowite wrażenie zrozumienia tego człowieka. Słychać jak Cave z każdą zwrotką rozpada się na kawałki załamując swój głos. Leci równią pochyłą w dół emocjonalnej czarnej przepaści. Akompaniament wibrafonu i wurlitzera nadaje pozaziemskiego tonu, kreując w głowie obraz przestrzeni, w której znajduje się ludzka energia pozbawiona ciała. Utwór niesamowicie działa na wyobraźnie. Dla mnie to najbardziej wiarygodny i prawdziwy kawałek jaki kiedykolwiek słyszałem.
Twór zrodzony z boleści duszy artysty ma potencjał „popowo-piosenkowy”, a I need You jest tego dowodem. Jest tak zaaranżowany, że w żadnym stopniu piosenkowość nie drażni ani a wręcz udowadnia, że Cave jest muzykiem kompletnym i potrafi tworzyć wspaniałe ballady wyciskające łzy. W Distant Sky po raz kolejny wysyłani jesteśmy gdzieś gdzie ludzka energia krąży we wszechświecie.

"…Cave’owi zabrakło siły artystycznej.”

Skeleton Tree jawi się jako twór podyktowany pod stan emocjonalny Cava. Stąd też towarzysząca mi myśl, że ten album jest niedokończony. Obecne są niedopowiedzenia, Cave czasami mija się z muzyką, a wydanie leżące na półkach sklepowych tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Cave’owi zabrakło siły artystycznej. To jaki ostatecznie ma kształt ten twór, nie jest jego wadą a największym plusem. Niekoniecznie swoją frustracje, ból, czy coś co nas gryzie musimy wyrazić krzykiem, płaczem czy banalnym smutkiem. Czasami więcej wyraża cisza. Ciszą, którą dla mnie jest Skeleton Tree.