Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łuny i zwiastuny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łuny i zwiastuny. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 września 2017

Pearl Jam w kinach z nowym koncertowym dokumentem



Koncertowy materiał trafi na ekrany kin na całym świecie w tym i w Polsce. Pearl Jam – Let’s Play Two na ekranach kin będzie można zobaczyć 4 października w wybranych kinach sieci Multikino. Wcześniej jednak, czyli 29 września do sklepów trafi zapis koncertu audio zapisany na zwykłym kompakcie i winylu.

Materiał został zarejestrowany podczas dwóch zeszłorocznych występów na stadionie Wrigley Field, który jest miejscem rozgrywek klubu baseballowego Chicago Cubs. Muzycy zagrają utwory będące przekrojem twórczości od Ten do ostatniego Lightning Bolt. Po za tym w repertuarze znalazły się single Black Red Yellow, Crazy Mary, cover Beatelsów I Got a Feeling i napisane na cześć klubu All the Way. Stadion Cubsów nie jest przypadkowym miejscem. Klub, którego kibicem od zawsze jest pochodzący z przedmieść Chicago Vedder, po 108 latach przewał złą passę i wygrał World Series.

Autorem filmu jest fotograf Danny Clinch, który współpracował z zespołem przy okazji wydanego 10 lat temu  Immagine in Cornice.  W moich zdjęciach i filmach uwielbiam wyszukiwać relacje jakie zachodzą między zespołem, publicznością i miejscem, Wyznaje Clinch. Kiedy wiesz, że głównymi bohaterami twojego filmu będzie Pearl Jam, Chicago Cubs i stadionWrigley Field  w tak historycznej chwili, wiesz że będzie to coś wielkiego. Nasze przeczucia były słuszne by śledzić  Game 7 of the World Series kończącą 108 – letnią, złą passe dla Cubs. Nauczyłem się otwierać na nieoczkiwane momenty i zawsze się opłaca, pod warunkiem, że jest się na to przygotowanym.



Poniżej tracklista Lets Play Two:
1.     Low Light 
2.     Better Man 
3.     Elderly Woman Behind the Counter in a Small Town 
4.     Last Exit 
5.     Lightning Bolt 
6.     Black Red Yellow 
7.     Black 
8.     Corduroy 
9.     Given to Fly 
10.  Jeremy 
11.  Inside Job 
12.  Go 
13.  Crazy Mary 
14.  Release 
15.  Alive 
16.  All the Way 

17.  I've Got a Feeling



sobota, 16 września 2017

R.E.M. wyda niepublikowane nagrania



Automatic for the People skończyło 25 lat. Z tej okazji jeden z najważniejszych albumów lat 90 zostanie wznowiony.  Na półki sklepowe trafi również czteropłytowe wydawnictwo deluxe, na którym oprócz znanej nam wersji albumu pojawi się zapis z jedynego z tamtego okresu koncertu zatytułowanego Live: At The 40 Watt Club. Największą gratką dla fanów może być jednak płyta zawierająca niepublikowane dotąd piosenki Stipe’a i spółki takie jak zaginione Devil Rides Backwards czy Mikes’ Song, które jest już dostępne w sieci. Całości dopełni 60 stronicowa książeczka  ze zdjęciami Antona Corbjina i Melodie McDaniel i tekstem szkockiego dziennikarza muzycznego, Toma Doyle'a. Automatic for the People 25th Anniversary Deluxe Edition Reissue zapowiedziano na 10 listopada. Płyta jest o tyle wyjątkowa, że jest ostatnią, którą słuchał Kurt Cobain przed swoją śmiercią.  
Nagrania będą wydane w technologi Dolby Atoms. Jest to pierwsze użycie miksu w tej technologii wykorzystane w komercyjnych projektach. Technologia ta do tej pory miała zastosowanie w filmie. 
Poniżej zwiastun z promujący wydawnictwo: 

Znane są szczegóły nowej płyty Marylina Mansona!



Marylin Manson
Nowy krążek promuje opublikowany w ostatnim czasie utwór We Know Where You Fucking Live, do którego nakręcono teledysk.  Album zapowiedziany był już w ubiegłym roku pod nazwą Say10, a jego premiera miała nastąpić w walentynki. Ostatecznie płyta nie ukazała się, zaś sam Manson pozostawił wszystkich zadających sobie pytanie ”gdzie płyta?” bez jakiejkolwiek odpowiedzi.

A czym było spowodowane przesunięcie terminu ukazania się nowego wydawnictwa?

Pierwotna koncepcja albumu i historia na nim zawarta, według muzyka była niekompletna. W efekcie napisano i dograno 3 utwory, które dopełniły pierwotną wersję albumu, który ukaże się pod nazwą Heaven Upisede Down. Gdyby płyta ukazała się w lutym, nie ukazałby się na niej takie utwory jak Revelation #12, Heaven Upside Down i Saturnalia.


Sądząc po We Know Where You Fucking Live, powraca stary dobry Manson, bez zbytniej rewolucji. Właściwie nie musiałby nagrywać tego kawałka bo świata nim nie zmienił, natomiast po Pale Emperior, który mi przypadł do gustu za sprawą połączenia bluesa z mrocznym brzmieniem, jest to miły powrót do korzeni. Wracają siarczyste gitary, niebezpieczne zakonnice, broń i śmierć-czyli Manson w całej okazałości. To nie jest to samo co na The Pale Emperor. Ludzie, którzy słyszeli nowe piosenki, twierdzili, że są jak ulubione momenty Antichrist Superstar i Mechanical Animals, ale z nowym, odmiennym podjeściem. - opowiada Manson.

O muzyku ostatnio było głośno w mediach nie tylko z powodu premiery singla, ale też mówiło się i pisało o spotkaniu Mansona z Justinem Biberem i słów jakie wypowiedział na temat młodego piosenkarza. W swojej wypowiedzi odniósł się także do wykorzystanego wizerunku na koszulkach, które Biber sprzedawał za niemal 200$. Manson zażądał od projektanta i Bibera oddania całego zysku ze sprzedaży co też bez zbytniego sprzeciwu uczynili. Jak sam Manson opowiada-Gdy pierwszy raz go spotkałem, miał na sobie ten T-shirt, gdzie na moim wizerunku widniało jego nazwisko i powiedział mi „Dzięki mnie znów się liczysz”. Mówienie mi czegoś takiego - to był błąd. To, z jaką arogancją to powiedział, świadczyło o tym, że był wielkim gównem. Jednocześnie, był przy tym naprawdę wylewnym kolesiem i co chwilę mnie szturchał ze śmiechem.


Heaven Upside Down Track List
1. "Revelation #12"
2. "Tattooed In Reverse"
3. "WE KNOW WHERE YOU FUCKING LIVE"
4. "SAY10"
5. "KILL4ME"
6. "Saturnalia"
7. "JE$U$ CRI$I$"
8. "Blood Honey"
9. "Heaven Upside Down"
10. "Threats of Romance"


środa, 29 marca 2017

Łuny i zwiastuny #1

Łuny i zwiastuny #1


Thurston Moore - Rock'n'Roll Consciousness

Po książce Kim Gordon opisującej między innymi losy jej małżeństwa z Moore’em starałem się nie angażować w ich konflikt. Odstawiłem twórczość jednego i drugiego oraz Sonic Youth. Zrodziło się we mnie uczucie oszukania. Poczułem się jak zdradzone dziecko, które dowiedziało się o prawdzie. Herosi, półbogowie muzyki. Muzyki brudnej, ziarnistej, szalonej. Tej, którą najbardziej lubię. Idealizowanie muzyków jest czymś naturalnym dla fana.  Podsumuje – lektura obowiązkowa. Do pełnego obrazu brakuje książki Thurstona Moore’a. Zaczął pisać. …nowe piosenki.  Do tej pory muzyk udostępnił dwa utwory. Pierwszy z nich to niepokojące Cease Fire, agresywnie zagrane jakby Moore chciał, aby przekaz dotarł w głąb odbiorców. Poniżej komentarz odwołujący się do Cease Fire.
Broń została wymyślona po to, żeby zabijać a my, jako pokojowe istoty ludzkie, przeciwstawiamy się zabijaniu ludzi i zwierząt.
Ale ten utwór opowiada także o potędze miłości, razem z jej wolnością wyboru. O potędze, której nie pokona żadna broń, bo miłość zawsze zwycięży. Odłóżcie pistolety i pocałujcie sąsiada - Thurston
Drugi singiel to Smoke of Dreams już nie tak agresywnie zagrane, ale niepokojący wydźwięk pozostaje. Sądząc po tych dwóch utworach zapowiedziane na 28 kwietnia Rock'n'Roll Consciousness zwiastuje granie bardziej wściekłe niż The Best Day sprzed 3 lat. Za produkcję odpowiada Paul Epworth. Producent współpracował już z Adele i Florence And The Machine.
Thrustoon Moore zapowiedział  trasę promującą nową płytę . W Polsce koncert odbędzie się 5 lipca.


Mastodon - Emperor Of Sand

Lada chwila usłyszymy nową płytę Matodona. Zespołowi daleko do stereotypowego wizerunku twardych i nieugiętych wyznawców metalu. Daleko im tak samo do kupczenia własnego cierpienia jakie nastąpiło w skutek tragicznych wydarzeń w życiu członków zespołu. Wspomina o tym Brann Dailor w jednym z wywiadów:

Będąc w Mastodon, przeżyłem już śmierć siostry(zespół poświęcił Skye Dailor, która popełniła samobójstwo w wieku 14 lat, piosenkę Crack the Skye), poważną chorobę mamy, która miała ciężki krwotok mózgowy, po którym przez ponad miesiąc znajdowała się w śpiączce. Bill miał ciężkie zapalenie trzustki z zagrożeniem życia. Musiał udać się na terapię w związku z uzależnieniem od alkoholu i pozbierać swoje życie z powrotem do kupy. Oprócz tego zmarła mu mama, jakiś czas temu w wypadku na polowaniu zginął też brat Brenta.

Fenomenem tego zespołu jest niejednoznaczność brzmieniowa. Łączenie różnych form muzyki opakowane w oryginalne ostre, ciężkie granie. Trzy wydane single promujące nowy album są potwierdzeniem dobrej formy muzyków. Ostrzejsze numery nie przytłaczają swoją agresywnością. Treść jaka niesie ze sobą nadchodząca płyta nie odbiega od swoich poprzedniczek przy czym nie jest to popadanie w banał i monotematyczność.  

Cesarz Piasku to odpowiednik Ponurego Żniwiarza – wyjaśnia Brann. Piasek reprezentuje czas.
Troy Sanders dodaje - Na płycie są refleksje na temat nieśmiertelności. W tym sensie "Emperor Of Sand" łączy się z całą naszą dyskografią. Jej zbudowanie zajęło nam 17 lat, lecz są tu również nasze reakcje na to, co zdarzyło się w ostatnich dwóch latach. Inspirują nas rzeczy bardzo prawdziwe, które przydarzyły się nam samym.

Emperor Of Sand do sprzedaży trafi 31 marca. W studiu nad kształtem materiału czuwał producent znany ze współpracy przy Crack The Skye Brendan O’Brien. Wcześniej nagrywał Pearl Jam i Rage Against the Machine.


Afghan Whigs – In Spades

Afghan Whigs jest jednym z tych zespołów, który można cały czas eksplorować. Nigdy się nie starzeje w mojej świadomości. Zespół przeżył erę grunge, na jakiś czas zawiesił swoją działalność by powrócić i zagrać swoją jubileuszową trasę koncertową. W międzyczasie wydał Do to the Beast.
Po trzech latach od ostatniego wydawnictwa światło dzienne ujrzał utwór Demon In Profile. Greg Dulli wręcz w muscialowym klimacie wprowadza nas w głębie mieszanki soulowego brzmienia ze stonerowymi solóweczkami. To pierwsze dzieło formacji odkąd u gitarzysty Dave' Rossera zdiagnozowano raka. Autorem całości materiału i producentem jest wokalista, Greg Dulli. 

- Nie jest to koncept album, ale kiedy zacząłem zbierać utwory zauważyłem, że coś je łączy - mówi frontman. - Dla mnie to album o pamięci, o tym, jak szybko życie i pamięć zlewają się w jedno.

Utwór zwiastuje album In Spades. Premiera zapowiedziana jest na 5 maja. W związku z trasą koncertową Aghan Whigs odwiedzi Polskę 6 czerwca.


John Billionaire Sterry – Cheap Credit!

Gang of Four jest jedną z tych kapel co to wyprzedzały swoją epokę. Entertainment mogę słuchać bez końca i brzmi ponadczasowo. Z tego całego worka post punkowego ich lubię najbardziej. Chłodna elegancja i brak zbędnego kombinowania stawia ich na równi z Joy Division. Cieszy mnie że w przeciwieństwie do tych sławniejszych muzycy z gangu nagrywają razem i osobno.


John Sterry działa na scenie muzycznej pod pseudonimem Billionare. Niedługo będzie okazja posłuchać Ep-kę Cheap Credit. Sądząc po opublikowanym Reasons to Be Fearful – singlu promującym mini płytę – można spodziewać się  prostego popowego brzmienia odzianego w elektronikę hołdującą odległe już lata 80.

niedziela, 19 marca 2017

Zapowiedź -Naznaczony - Gargoyle -Mark Lanegan

Fot. materiały prasowe

Zmęczenie niepewnością przyszłości w niektórych sprawach, krótkimi dniami, zimą i tęsknotą za słońcem sprawia, że nic mi się nie chce. Zima jest zła. Zima burzy. Zima jest okrutna. Zima nie chce odejść i ciągnie się aż za długo. Śnieg i mróz powinien być jeden tydzień w całym roku, tylko po to, aby dopełnić panujący klimat świąt. Przez resztę dni niech świeci słońce i ładuje ciało energią. Bez słońca zdycham ja i rośliny. Napiszę szczerze – NIE CHCE MI SIĘ PISAĆ COKOLOWIEK.

Opowiem historię o tym, jak to pewien zespół mógł być, ale nie powstał. Mógł być… Skończyło się na próbach i graniu Leadbelly’ego. Tak musiało się stać, kiedy spotykają się dwie legendy obdarzone wzajemnym szacunkiem. Jedna żywa, choć grobowa w swoim stylu bycia. Druga od 23 lat martwa lecz do dzisiaj spogląda na nas z plakatów i koszulek, zupełnie jak Jezusek wiszący na krzyżu w każdym pomieszczeniu i przy każdej drodze. Mark Lanegan i Kurt Cobain skrzyknęli się, żeby sobie razem założyć zespół, jednak nic z tego nie wypaliło. Nie było komu frontmenować i napędzać projektu. Jeden i drugi nie mieli śmiałości narzucać wzajemnie swoich wizji. Stanęło na tym, że Cobain śpiewa na jednej z płyt Lanegana.

W moim umyśle Lanegan jest naznaczony tą historią. Zawsze w wyobraźni tworzę projekcje ze spotkań tych dwóch panów, ale tylko przy muzyce tego żyjącego.  Tak samo rzecz się ma, kiedy słucham Nocturne i Beehive. Single zwiastują kolejny album Lanegana -  Gargoyle, zaplanowany na 28 kwietnia.
Wydawnictwo zapowiada się bardzo ciekawie nie tylko przez pryzmat udostępnionych  utworów. To co bardzo lubię, to kolaborujący ze sobą muzycy. Mark Lanegan zaprosił obrotnego Josha Homme’a
  (Lanegan, Iggy Pop, Lady Gaga…  Kiedy  kolej na QOTSA?!), Grega Duli (Afghan Whigs) i Duka Garwooda (polecam w szczególności ostatnia płytę Garden of Ashes).
Przyznam, że nie byłem rozentuzjowany na wieść o premierze nowej płyty. Wszystko przez Phantom Radio i Blues Funeral. Nie podeszły mi one w ogóle. Wymazałem je ze świadomości. Dziś odkrywam je na nowo razem z Nocturne i Beehive. Myślę sobie: Koleś tworzy z wyprzedzeniem. Usprawiedliwiam w ten sposób swoją głupotę i niedojrzałość. Czuję, że właśnie dojrzałem zrzucając skórę naiwnego ortodoksa, że The Winding Sheet to ta jedyna. Porzuciłem nostalgiczne smutki ku pamięci Screaming Trees. Lanegan zmienił coś we mnie. Sprawił, że przyszłość wcale nie maluje się tak strasznie (przynajmniej ta muzyczna). W Nocturne i Beehive słychać wpływy z przeszłości. Brudne gitary wyjęte z grungowej przeszłości, krautowe pejzaże mieszają się z nerwowością i odprężającą przestrzennością. Taki koktajl emocji bardzo pozytywnie nastraja na przyszłość.
Czekając na gargulca poznaję od nowa Marka Lanegana!  



czwartek, 19 stycznia 2017

Polska Americana


Choć Nergala wszyscy znają, niekoniecznie z jego twórczości, to czas by poznać jego drugie oblicze. Wcale nie jaśniejsze i pozytywniejsze niż to co mogliśmy usłyszeć pod szyldem Behemota. Lider black metalowego zespołu stworzył wspólnie z Johnem Porterem projekt o nazwie Man and That Man. Kilka dni temu zaprezentowany został singiel zapowiadanego na 24 marca długograja. 
Debiutancki krążek nosi nazwę Songs of Love and Death. Nie jest to muzyka, z jakiej znany był do tej pory artysta więc ciekawość i zainteresowanie jest ogromne.

Jedyny udostępniony utwór artystów, My Church Is Black, to nic innego jak mieszanka bluesa, folku i americany. Sposób śpiewu Nergala przywołuje porównania do Nicka Cave, natomiast motyw harmonijki ustnej, żyjącej w symbiozie z metalicznym brzmieniem, gitary akustycznej świadomość odsyła do Dylana a konkretnie Ballad of Hollis Brown. Singiel utrzymany jest w ponurej i mrocznej stylistyce, treści pełnej niedopowiedzeń oraz metafor  i to jest jedyny element spajający twórczość macierzystej grupy artysty z jego nową muzką. My Church Is Black dostępne jest także w wersji polskiej jako Cyrulik Jack. 

Do piosenki nagrany został mroczny klip, w którym człowiek zmaga się ze swoimi demonami, jak wyjaśnia Olga Czyżykiewicz – twórca wideo. W teledysku występuje min. Wojciech Mzolewski czy Paweł Małaszyński.

Wraz z premierą singla opublikowano trasę koncertową. O dziwo na liście nie ma Polski.

piątek, 6 stycznia 2017

Łuny i zwiastuny



Pierwsze dni nowego roku moją przestrzeń  wypełniają single. Zwiastuny płyt. Płyt zespołów, od których mimowolnie się odciąłem, a w przeszłości zespoły te odcisnęły na mnie ogromne piętno. Pokazały nowy wymiar muzyki. Odkryłem nowy świat brzmień i tego co można z muzyką robić i mam przeczucie, że tegoroczne płyty sprawią, że na nowo odkrywam muzykę, świat.



Wypełnia mnie wcześniej mi znane z czasów beztroski poczucie, że najbliższe miesiące zwiastują coś pozytywnego. Ciężko powiedzieć co, ale niech tylko przyjdzie wiosna, a dni staną się dłuższe. Wtedy obrazy, które kreowane są w głowie przez  On Hold i Say Something and Loveing - The xx zostaną dopełnione długimi dniami albo upragnionym zapachem wiosny. Już przy mroźnych wieczorach rozpływam się pod wpływem uroczego charakteru The xx. Widząc i słysząc tych zdolnych muzyków atakuje mnie aura niewinności jaką emanują oraz radości z tego co robią. Przyjemnie się tego słucha i chwała im za to, że potrafią, jak mało kto przekazać tak pozytywne emocje. Nowy album nazwano I See You i  można go szukać od 13 stycznia. Single zapowiadające nowe wydawnictwo kwartetu w żaden sposób nie tworzą zestawu nudnych powtórzeń, a jedynym nawiązaniem do poprzednich utworów jest delikatność oblana transowymi i momentami mocnymi uderzeniami.  Odnoszę wrażenie, że I see You muzycznie bardziej nawiązuje do solowej płyty Jamiego xx, co wydaje się być naturalną koleją rzeczy. Świetnie przyjęta płyta zdolnego producenta na pewno pozwoliła bardziej rozwinąć skrzydła i konsekwentnie czuwać nad nowym dziełem.



Jeżeli wspomnianego 13 stycznia będzie mało wrażeń warto podwoić sobie dawkę świetnych muzycznych premier odzianych w poruszającą elektronikę. Modlę się by tego dnia mieć wystarczającą ilość waluty, by nie stanąć przed wyborem typu „jedno albo drugie”. Dodatkowa porcja czegoś co pomoże odsunąć się od rzeczywistości  zapewni Bonobo swoją płytą Migration .
Części tej smakowitej porcji muzyki można spróbować dzięki Kerala i Break Apart – singlom promującym nadchodzący album. Dźwięki deszczu Seattle czy d windy z Honk Kongu nagrane samplerem,  osadzone w muzycznej tradycji nadają tajemniczego i intrygującego charakteru twórczości.



Jak co roku zdarzają się wielkie powroty, przeważnie nazwane powrotami po to, by premiera płyty urosła do światowego, mega ważnego wydarzenia. „Ten” powrót jest cichy i bez zamieszania. Być może dlatego, że świat korzennej alternatywy odcina się od tego typu zabiegów. „Ten” powrót jest według mnie prawdziwym powrotem, ponieważ od wydania ostatniej płyty The Jesus and Mary Chain upłynęła znaczna część mojego życia. Poszedłem do szkoły, przeżyłem pierwsze zauroczenia, miłości, były lamenty i odmęty, studia, układanie życia i pogoń za wszystkim czego i tak nie mam. Odcinanie się od teraźniejszości muzyczną przeszłością. Teraz żyję przyszłością marząc o obudzeniu się 24 marca  i posłuchaniu Damage and Joy. Nowa płyta szkotów przerywa prawie dwudziestoletnią absencje w publikowaniu nowych kompozycji. Nowy singiel - Amputation jest nawiązaniem do tego co najlepsze w muzyce i to na czym budowano hiciory w latach 90 –tych. Proste melodyjne riffy, wzbogacone o pulsujący bas pokazują jak należy przemycać gitarową, brudną alternatywę czy jak kto woli shoegaze do dzisiejszej estetyki zdominowanej przez gładkość i czystość. Co najważniejsze nie ma sztampy- jest szalony kalsycyzm.



Zacznę od tematu ostatniej płyty Red Hot Chili Peppers, dobrej, momentami nawet bardzo a wszystko dzięki rozwijaniu skrzydeł przez gitarzystę - Josh’a. The Gataway  wyprodukował Danger Mouse i jego podpisem na tym krążku jest nawet najmniej istotny fakt, że każdy utwór rozpoczyna beat perkusji. Chwała chłopakom za to, że uciekli od świetnego Ricka Rubina, a pomysł tej ucieczki przypisuję Joshowi. Gitarzysta RHCP i producent DM przyjaźnią się, więc jest to normalna kolej rzeczy, że to on odpowiada za ostatnią płytę muzyków. 
Dlaczego zaczynam od Red Hotów? Bo mimo, że są to dinozaury ja otwarcie przyznaję, że się nimi jaram. Jaram za sprawą gitarzystów tworzących ten zespół. Wszyscy zaliczani są do grona najlepszych na świecie a zwłaszcza JF, którego moim zdaniem godnie zastępuje Klinghofer. 
Zwracam szczególną uwagę na obecnego wiosłującego w RHCP z uwagi na jego macierzysty zespół. Dot Hacker zasługuje na szczególną uwagę ze względu na eksperymentalne brzmienie całej twórczości. Rozciągające leniwie i marzycielsko wokale, stanowiące przeciwieństwo do psychodelicznego, połamanego rytmu, hipnotyzują swoją transowością. Czyściutkie brzmienie gitary, kłóci się z oldschoolowym, nieco pierdzącym brzmieniem syntezatorów i basu. Twórczość Dot Hacker może wydawać się źle dopasowanymi elementami, ale kiedy bardziej wgryziemy się w ich muzykę nagle odkrywamy nowy ląd, nową formę. Klinghofer i spółka mają na koncie już dwie płyty – trzecia jest zapowiedziana na 20 stycznia. Zwiastunem jest C Section – najnowszy utwór grupy promujący album Nᵒ3. Opublikowany niedawno  singiel to nic innego jak typowy alternatywny kawałek. Przez sześć i pół minuty doświadczamy esencji pschodeli odznaczającej się mocno tym razem w głosie Josha, a atonalne pętle gitar wrzucają nas w wir czegoś niewytłumaczalnego ale przyjemnego. Jak sam określił w tweedzie, śpiewa dziwnym głosem a płyta miała mieć charakter bardziej smutny. Jest to obiecująca zapowiedź i czekam z niecierpliwością, ze względu na ważność tego zespołu dla mnie. Dot Hacker rozszerzyło mi pole widzenia na muzykę.





Dla równowagi staram się słuchać rzeczy lekkich i ciężkich, prostych i skomplikowanych, bogatych aranżacyjnie i tych, gdzie jest mniej ale konkretniej. Utwór, który mam na myśli wydaje się być czymś prostym i lekkim. Nic bardziej mylnego. Lekkie czyste brzmienie smyków, fortepian i esencjonalny głos niosą ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Prostota jest tutaj złudzeniem. Wystarczy się wsłuchać w to, jak wokalistka operuje swoim głosem. W dodatku z pozoru minimalistyczny aranż jest na tyle bogaty, że ciągle odkrywa się interesujące dźwięki. Mam szczerą nadzieję, że Rooting For You to coś więcej niż tylko zaakcentowanie swojej obecności przez London Grammar, i że pojawi się coś więcej, równie niespodziewanie i równie genialne.  



czwartek, 29 września 2016

Kim Gordon funduje czarny mat – Murdered Out


Kim Gordon udostępniła swój nowy singiel. Znana szerzej z roli basistki w legendarnym Sonic Youth nagrała piosenkę pod własnym szyldem. Czy jest to zwiastun długogrającego wydawnictwa?

Murdered Out jest niespodzianką dla fanów i chyba dla samej autorki. Utwór powstał w wyniku współpracy producenta  Justina Raisena i Gordon. W nagraniu wzięła udział Stella Mozgawa(Warpaint), odpowiedzialna za nagranie perkusji.

Singiel artystki swój kształt zawdzięcza w dużej mierze producentowi, który posklejał w całość postrzępiony wokal Gordon, powstały w wyniku niewykorzystanych fragmentów sesji nagraniowych dla innego artysty, któremu Raisen i była członkini Sonic Youth pomagali. Całość brzmi dość interesująco i nowocześnie. Przybrudzone gitary świetnie zgrywają się z industrialnym beatem jaki funduje nam Stella, do tego ten wariacki wokal Kim Gordon  wciąga nas w brudne matowe zakamarki muzyki odrywając od połyskujących i cyfrowych brzmień.

Jak podaje sama artystka główną inspiracją do stworzenia tego utworu były samochody pomalowane na czarny, matowy lakier. Interpretacja przez Gordon trendu nazwanego właśnie Murdered Out odwołuje się do odrzucenia połysku – jako symbolu sukcesu, które wpełza do kultury w różnych dziedzinach dając nowy początek.

Czy świeży singiel Kim Gordon jest zapowiedzią czegoś większego? Mam szczere nadzieje, że tak, bo Murdered Out ma bardzo wyrazisty charakter. 

wtorek, 6 października 2015

"Kurt Cobain. Montage of Heck: The Home Recordings" - Premiera singla.


           W sieci pojawił się singiel  promujący ścieżkę dźwiękową do filmu Kurt Cobain: Monatge of Heck. Premierę albumu wyznaczono na 13 listopada a promuje go Sappy.  
            
           Singiel promujący Kurt Cobain: Montage of Heck Home Recording, to melncholijna ballada odziana w delikatną barwę brzmienia gitary oraz bardzo smutny wokal. Nie ma tu złości, krzyku i rzężenia gitar. Słychać ból, znudzenie i niechęć do wszystkiego. Czyli to, co ma porządnie skacowany człowiek. Melodia utworu idealnie komponuje się do szarych, jesiennych dni zwabiając nas w czarną odchłań rozpaczy i użalania się nad sobą. Bez żadnych kompleksów taka forma Sappy mogłaby się znaleźć choćby na In Utero. Pasowałaby z pewnością do klimatu ostatniego studyjnego dzieła Nirvany.
          
           Sappy można było usłyszeć przy okazji wydania składanki Sliver, na której znajdują się domowe nagrania twórczości muzyka oraz dema. Piosenka brzmi bardziej rasowo w kontekście grunge. Brzmienie gitar jest charakterystczne dla Nirvany. Melodyjność odziana w ołów i poszarpane solówki uzupełniają się z zachrypniętym niemal krzyczącym wokalem lidera Nirvany.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Starzy przyjaciele z Sonic Youth i Dinosaur Jr. razem!

Kim Gordon i J Mascis, starzy wyjadacze i  twarze alternatywy, która za ich sprawą stała się mainstreamem, nagrali wspólnie piosenkę. Slow Boy, bo tak się nazywa dzieło wspomnianej dwójki, pochodzi z trzeciego krążka EP -kowej serii  Coverse CONS EP . Utwór oblany jest wiadrem przesterów gitarowych i sprzężeń. Jest to udana kolaboracja, w której słychać Gordon śpiewającą nadal, jakby była nastolatką pełną buntu i złości. W tyle nie pozostaje również J Macis. Usłyszymy solówki rodem wyjęte z dokonań Dinosaur Jr. Muzycy w utworze połączyli po prostu swoje geniusze i wykorzystali najmocniejsze strony swoich umiejętności. Całość przenosi w grunge'owo undergroundowe lata '90. Wyszło bez zaskoczenia, ale i bez zawodu. Słuchacze stęsknieni za naturalnym brudem, bądź pragnący odskoczni od czasów przepełnionych gładką elektroniką, mogą znaleźć w tym kawałku właśnie to czego szukają i imprezować przy nim w ciepłe, wakacyjne dni. 
Slow Boy można pobrać tutaj

Z twórczości J Macisa wyjątkowo polecam Said The People - Dinosaur Jr. - jego macierzystej formacji.

Kim Gordon z Sonic Youth jest absolutną klasyką i każda płyta tego zespołu zasługuje na przesłuchanie, jednak warto również posłuchać jej projektu Body/Head, które jest uwspółcześnionym wydaniem jej muzyki.