środa, 3 czerwca 2015

Taki Szczaw to nie chwast


Bycie  singer-songwriter na pozór nie jest takie łatwe, bo oprócz umiejętności pisania piosenek trzeba mieć ogromną charyzmę, dzięki której słuchacz zatrzymuje swoją uwagę na artyście. Na pewno tą charyzmą odznacza się młodziutka  Lili Liliana, co udowadnia swoim Szczawiem.

Szczaw to lo fi pełną gębą, czyniąc z dwunastki utworów autentyczne pocztówki  wysyłane, przez młodą, dojrzewającą dziewczynę o naturalnej, jeszcze nie zmąconej starością i manierami barwą głosu. Jest to zbiór akustycznych, dziewczęcych piosenek, które przenoszą w czasy młodości, kiedy to siadało się na łące i patrzyło na letnie błękitne niebo, myśląc o swoich młodzieńczych problemach.

Płytę Liliany otwiera elektroniczny, rodem z Disneyowskiego filmu fantasy, Początek. Idąc dalej w las, słyszymy utwory w towarzystwie gitary akustycznej, dzwonków i perkusji, głównie. Wydawać się może, że piosenki są monotonne i takie same, otóż nic bardziej mylnego. Dzieje się dużo, mimo iż Lili nie gra wirtuozerii, za to tworzy wciągające melodie. Słyszymy zaskakujące przejścia między częściami piosenek, ciekawie wplecione dzwonki i inne efekty dźwiękowe. Dyktowane tempo przez perkusje o intrygującym, kartonowym brzmieniu o dziwo pasuje idealnie do twórczości, w której nie raz zostaniemy zaskoczeni i dzięki temu trudno nie przesłuchać Szczawiu jednym tchem.                                                         
Płytę kończy również zabarwione mocno elektroniką outro, które jest jak ostatni kęs ulubionego ciastka.  

Gdzie podsłuchać?

             Kabu Bayn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz