Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Singiel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Singiel. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 stycznia 2017

Polska Americana


Choć Nergala wszyscy znają, niekoniecznie z jego twórczości, to czas by poznać jego drugie oblicze. Wcale nie jaśniejsze i pozytywniejsze niż to co mogliśmy usłyszeć pod szyldem Behemota. Lider black metalowego zespołu stworzył wspólnie z Johnem Porterem projekt o nazwie Man and That Man. Kilka dni temu zaprezentowany został singiel zapowiadanego na 24 marca długograja. 
Debiutancki krążek nosi nazwę Songs of Love and Death. Nie jest to muzyka, z jakiej znany był do tej pory artysta więc ciekawość i zainteresowanie jest ogromne.

Jedyny udostępniony utwór artystów, My Church Is Black, to nic innego jak mieszanka bluesa, folku i americany. Sposób śpiewu Nergala przywołuje porównania do Nicka Cave, natomiast motyw harmonijki ustnej, żyjącej w symbiozie z metalicznym brzmieniem, gitary akustycznej świadomość odsyła do Dylana a konkretnie Ballad of Hollis Brown. Singiel utrzymany jest w ponurej i mrocznej stylistyce, treści pełnej niedopowiedzeń oraz metafor  i to jest jedyny element spajający twórczość macierzystej grupy artysty z jego nową muzką. My Church Is Black dostępne jest także w wersji polskiej jako Cyrulik Jack. 

Do piosenki nagrany został mroczny klip, w którym człowiek zmaga się ze swoimi demonami, jak wyjaśnia Olga Czyżykiewicz – twórca wideo. W teledysku występuje min. Wojciech Mzolewski czy Paweł Małaszyński.

Wraz z premierą singla opublikowano trasę koncertową. O dziwo na liście nie ma Polski.

wtorek, 6 października 2015

"Kurt Cobain. Montage of Heck: The Home Recordings" - Premiera singla.


           W sieci pojawił się singiel  promujący ścieżkę dźwiękową do filmu Kurt Cobain: Monatge of Heck. Premierę albumu wyznaczono na 13 listopada a promuje go Sappy.  
            
           Singiel promujący Kurt Cobain: Montage of Heck Home Recording, to melncholijna ballada odziana w delikatną barwę brzmienia gitary oraz bardzo smutny wokal. Nie ma tu złości, krzyku i rzężenia gitar. Słychać ból, znudzenie i niechęć do wszystkiego. Czyli to, co ma porządnie skacowany człowiek. Melodia utworu idealnie komponuje się do szarych, jesiennych dni zwabiając nas w czarną odchłań rozpaczy i użalania się nad sobą. Bez żadnych kompleksów taka forma Sappy mogłaby się znaleźć choćby na In Utero. Pasowałaby z pewnością do klimatu ostatniego studyjnego dzieła Nirvany.
          
           Sappy można było usłyszeć przy okazji wydania składanki Sliver, na której znajdują się domowe nagrania twórczości muzyka oraz dema. Piosenka brzmi bardziej rasowo w kontekście grunge. Brzmienie gitar jest charakterystczne dla Nirvany. Melodyjność odziana w ołów i poszarpane solówki uzupełniają się z zachrypniętym niemal krzyczącym wokalem lidera Nirvany.