Chelsea Wolfe - Hiss Spun
Przed dwoma laty swoim albumem
porwała w błotnisty, baśniowy i niepokojący świat wykreowany na Abyss. Tematem przewodnim, czy też główną
inspiracją do napisania wydanej w 2015 roku płyty są paraliże senne, których
efektem jest totalna niemoc człowieka do
podjęcia jakiegokolwiek ruchu w czasie snu lub po przebudzeniu. Dosłownie,
ciało i świadomość doznają paraliżu. W swojej recenzji nazwałem Abyss jej
najlepszą płytą. Doomowe, smoliste riffy przeplatane z jej sopranowym wokalem
wciągały w emocjonalne opowieści i mroczne kreacje.
Przy okazji nowego dzieła Chelsea Wolfe, jest dokładnie tak samo. Zostajemy
wciągnięci w jej świat, a historie nadal są opowiedziane emocjonalnie. Zmieniło
się tylko nieco muzycznie i to jest zaskoczenie. Wielu może powiedzieć, że
artystka zrobiła regres w stosunku do przedostatniej płyty. Gdybym nie znał
kolejności wydania płyt powiedziałbym, że świeże Hiss Spun zostało wydane przed
Abyss. Nie oznacza to jednak, że nowa płyta jest zła czy przeciętna. Jest
wspaniała, bardziej przystępna niż poprzedniczka i nawet lżejsza.
Hiss Spun powstało w wyniku odnowienia znajomości i dokończenia interesów
muzycznych Chelsea Wolfe z przyjaciółmi.
Zarejestrowania materiału podjął się Kurt Ballou,
gitarzysta i wokalista Converge. Producent pochodzi z Salem i tam
też nagrano nowy album Chelsea. Miasto, które kojarzone jest z czarownicami
za sprawą procesów z XVII wieku wydaje się być idealną otoczką do mrocznego i
dusznego dzieła artystki.
Otwierające Spun przygotowuje na to
czego możemy się spodziewać w dalszej części albumu, ale też jest wprawnym
łącznikiem między nowością, a poprzedniczką. Spun należay rozpatrywać w kategorii intra, które nakręca na jeszcze więcej i wprawia
w stan zniecierpliwienia. Pięć i pół minuty w przypadku Spun trwa tyle co wieczność. Rozciągające się szumy gitarowe i metalowe riffy grane jakby przypadkowo z czasem zaczynają nużyć.
Przymrużając oko i wmawiając sobie, że nie jest to przeciętny kawałek tylko
intro można przeżyć. Jednak już w singlowym 16
Psyche zaczyna się teleportacja w mroczne, baśniowe i smoliste przestworza
dźwiękowe Chelsea Wolfe. Utwór jest zaskakujący pod względem swojej lekkości i
przebojowości, którą można eksportować do rockowych rozgłośni radiowych. Czyżby artystka starała się podbijać listy przebojów? Może nie tym razem,
jednak jak sama Chelsea powiedziała: Aktualnie
pracuje nad czymś zupełnie innym.
Nieco bardziej ekstremalnym momentem jest Vex, w którym swoimi growlami wspiera Aaron
Turner, wokalista Isis. Jak
nigdy wcześniej, artystka niemalże przekracza granice jaka dzieliła ją z black
metalem. Jedyne co nie pozwala jej zanurzyć się w czarnych barwach metalu to falsetowe wokale. Inspiracją
Vex był tajemniczy szum, który wybrzmiewa
z morskich głębin o świcie przez niemal godzinę. Wolfe powiedziała, że nikt nie
wie czym są tajemnicze dźwięki, jednak jak sama się domyśla są to fale, dzięki
którym żyjące w ciemnościach głębinowych, stworzenia mogą lokalizować swoje
położenie. Troy Van Leeuwen z Queens of the Stone Age efektownie naśladuje chropowatym brzmieniem gitary
tajemnicze wezwania.
Do albumu wstawiono i przetworzono kilka ciekawych dźwięków, które pojawiają
się w The Culling. Pracujący przy
płycie Ben Chisholm nagrywał dźwięki kojotów i różnych maszyn, manipulując nimi i
przetwarzając je, tak aby tworzyły dark ambientowe pejzaże. W The Culling szczególnie może się
spodobać miłośnikom Abyss. Sześć minut w tym przypadku wydaje się być przesadzoną długością, ze względu na stateczność trwającą niemal przez jedną
trzecią piosenki. Na szczęście pojawia się coś w rodzaju długiego mostu, który
jest jednym z lepszych momentów na płycie za sprawą dziwnych dźwięków wyjętych z poza ram gatunkowych, w których artystka do tej pory się obracała. Słabszym momentem jest Particle Flux,
które przelatuje, gdzieś obok ucha. Niby wszystko jest tak jak być powinno, ale
brakuje jakiegoś punktu zwrotnego w tym utworze, dzięki któremu można by się
jakoś zdziwić. Jest to typowy metalowy kawałek z kobiecym falsetem. Podobny oddźwięk ma Twin Fawn. Co prawda nie nudzi dzięki amplitudzie, ciszej- głośniej. Największy urok rzucają bębny brzmiące niczym wielkie basowe Djembe, na których wystukiwany jest szamański rytm.
Chelsea Wolfe sama przyznaje się do skręcania w popową stronę, co zdaje się potwierdzać w Offering. Na stwierdzenia, że Hiss Spun jest albumem metalowym, artystka zaprzecza odpowiadając, że jest to bardziej album doom popowy. Offering to najlżejszy moment, z rytmem zupełnie jakby w zaprogramowanym na automacie perkusyjnym Rolanda z
lat 80. Całość umilają syntezatory i czyste gitary, zaś sam utwór jest po
prostu dobrą popową piosenką co nie znaczy, ze najgorszą.
Końcówka płyty staje się bardziej kameralna i przestrzenna. Mniej dusznych
brzmień, a więcej space rockowych przestrzeni kreowanych syntezatorami. W
Static Hum jedynie na chwile
przestrzeń ta jest zalewana chropowatymi, gęstymi gitarami. W zwrotkach pozostają
jedynie jej akcenty w towarzystwie ciągnących się syntezatorów.
Jak przystało na Chelsea, nie zabrakło
akustycznego brzmienia, w które zaopatrzono Two
Spirit. Najbardziej minimalistyczny utwór pod względem brzmienia. Miarowy
akustyk, przeplatający się z akcentami syntezatora doskonale
zgrywa się z falsetem Chelsea. W końcu akustyczne granie to jej początki. Całość kończy się niepokojącym Scrape,
gdzie artystka nie śpiewa swoim łagodnym głosem tylko niepokojącym falsetem.
Całość instrumentalnie wychodzi jak mieszanka darkwave z doomowo folkowym
obliczem Wolfe.
Hiss Spun można podsumować jako przekrój twórczości Wolfe od Apokalypsis po
Abyss. Słychać dużo metalowych wpływów co może być skutkiem tego, że za partie
gitarowe odpowiadał Troy Van Leeuwen. Kierunek jaki obrała artystka nie jest
zły, zaś sama płyta jest nawet dobra. Tego co zabrakło na tej w nowym albumie, to jeszcze więcej
ekstremalnej dawki, która była obecna na poprzedniej płycie. Czasami utwory
niepotrzebnie były przeciągane . Według mnie, gdyby przydługie piosenki przyciąć o
minutę może dwie, wtedy takie The Culling zyskałyby na lepszej dynamice. Czuć, ze Chelsea chce grać
bardziej przystępnie i popowo ci słychać i w takich kawałkach jak Static Hum,Two Spirit, Vex, tym bardziej
w Oferring. Czekamy więc z
zaciekawieniem na następcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz